Powrót

CLEAREX Chorzów skończył 25 lat

Kiedy 2 grudnia 1995 powstał nasz klub, Mikołaja Zastawnika nie było jeszcze na świecie, a kapitan CLEAREX-u Szymon Łuszczek miał 13 lat. Przez te ćwierć wieku wiele się wydarzyło. Od 1999 roku nieprzerwanie gramy w ekstraklasie, wywalczyliśmy pięć tytułów mistrzowskich , dwa Puchary Polski, awansowaliśmy do pierwszej edycji dzisiejszej Ligi Mistrzów. Zorganizowaliśmy transmitowane w ogólnopolskiej telewizji (co było nowością) turnieje Pucharu UEFA, gromadzące nadkomplety kibiców na trybunach.

Wiele się zmieniło, także w futsalu,  ale u nas tradycja obowiązuje- niezmiennie klub wspiera spółka CLEAREX, cały czas gramy w hali chorzowskiego MORiS-u.

W marcu 1999 nasz zespól awansował do ekstraklasy. Wyniki meczów – wtedy jeszcze nie futsalowych, tylko „piłki nożnej pięcioosobowej” – spływały  faxami, a pełny raport z kolejki ligowej był publikowany w poniedziałekJ.

Gdy 2 września 1999, podczas  konferencji prasowej u progu pierwszego sezonu CLEAREX-u w elicie, pomysłodawca, założyciel, sponsor i prezes klubu Zdzisław Wolny  mówił:  „uważam, że od strony sportowej i organizacyjnej jesteśmy  przygotowani do walki o mistrzostwo Polski”, niedowiarków było sporo.

Tymczasem drużyna została po awansie  wzmocniona,  trenerem pozostał Marek Bęben, pierwszy mecz w ekstraklasie wygraliśmy z Interem Tychy 2:0, a w marcu 2000 świętowaliśmy zdobycie tytułu. Przypieczętowaliśmy go w przedostatniej kolejce wyjazdową wygraną z Telsportem Katowice 7:0

Potem było jeszcze mnóstwo spotkań, które przeszły do historii, nie tylko CLEAREX-u. Przyniosły nam mnóstwo radości, ale też nerwów, emocji, czasem rozczarowań.

„Nie ukrywałem ambitnych planów. Wiedziałem, że jeśli się wszystko dobrze zorganizuje, to mamy szansę coś znaczyć, przynajmniej w krajowym futsalu” – mówi dziś z uśmiechem Zdzisław Wolny.

Nasz zespół na początku wieku zdominował rozgrywki ligowe, przez 9 sezonów nie schodziliśmy z podium  (pięć tytułów, trzy wicemistrzostwa i jeden brąz)

„Nie przekładam tego na pieniądze, jakie trzeba było włożyć w funkcjonowanie klubu. Stworzyliśmy markę, jakość Q. Najwięcej prestiżu dodały nam sukcesy na arenie międzynarodowej. Świetne  występy w Turnieju Forda w Genk, czy awans do czołowej ósemki Europy” – wspomina  twórca klubu.

Dewizą CLEAREX-u, jak  i sponsorującej go firmy pod tą samą nazwą była i jest solidność i przejrzystość.

„Nie było i nie ma u nas żadnych dwuznaczności. Jeśli  coś robimy, umawiamy się, to realizujemy to w ustalony sposób.  Nie kluczymy,  nie zmieniamy wcześniej ustalonych zasad. Być może to wada,  bo czy ci mocno niesolidni  mają się  gorzej?  Mimo wszystko nie żałuję tego, że jesteśmy w ten sposób postrzegani” –  podkreśla Zdzisław Wolny.

Pięć lat temu obchodziliśmy hucznie 20-lecie klubu –  okolicznościowy film, przygotowany wtedy przez Com.tv, można zobaczyć TUTAJ – teraz miało być podobnie, na przeszkodzie stanął koronawirus.

„Nie możemy zorganizować fajnego meczu, jak poprzednio, czy zaprosić gości na uroczystość. Czego nam życzyć? Sukcesu sportowego, zdobycia trofeów.  Bo organizacyjnie jest nieźle, ale dorobek – także w tych ostatnich pięciu latach – mógł być bardziej okazały. Zajęliśmy trzecie miejsce w ekstraklasie, zdobyliśmy Puchar Polski, kilka tygodni byliśmy blisko wygrania tegorocznej. Mamy fajną drużynę, może zabrakło trochę szczęścia?” – uważa Zdzisław Wolny.

Twórca CLEAREX-u nie ma tego swojego „jednego, jedynego” meczu ćwierćwiecza.

„Taką  pozostającą w pamięci imprezą był nasz pierwszy występ w Turnieju Forda w Genk. W półfinale przegraliśmy z wielką brazylijską drużyną z Sao Paulo, mającą w składzie gwiazdy, m.in. legendę futsalu Falcao. My zagraliśmy spontaniczną, kapitalną piłkę, pełną radości, bez żadnej kalkulacji” – wspomina.

Siedziba klubu w Chorzowie, przy ul. Dąbrowskiego 113 pełna jest pamiątek z różnych zakątków Europy.

„To nie są rzeczy kupione w sklepie. Te koszulki, szaliki, proporczyki, dyplomy, puchary – to nasza historia” – podsumowuje człowiek, odpowiedzialny za to trwające ćwierć wieku futsalowe „zamieszanie” w Chorzowie.

6 listopada 2001 wieczorem nasza drużyna, prowadzona przez trenera Gotharda Kokotta, pokonała w Chorzowie mistrza Rosji Spartaka Moskwa 5:4 (4:1) w turnieju eliminacyjnym pierwszej edycji Pucharu UEFA, czyli obecnej Ligi Mistrzow. Z Rosjanami przyjechały ekipy trzech telewizji.

Dwa dni później  CLEAREX  pokonał słowacki Program Dubnica 5:3 i awansował do turnieju finałowego z udziałem ośmiu zespołów. W składzie był m.in. obecny trener naszej drużyny Mirosław Miozga, który strzelił dwa gole.

Mirosław Miozga przyznaje, że na początku wraz kolegami przyjmował zapowiedzi  Zdzisława Wolnego z niedowierzaniem.

„Wszystko się zaczęło w latach 90-tych ubiegłego wieku na boisku żwirowym, na dworze, ale… jak prezes powiedział, tak zrobił. Sporo zawodników trafiło do futsalu z dużych boisk. Naszym atutem było to, że my tak do końca tych zagranicznych rywali …nie znaliśmy. Dopiero potem się zorientowaliśmy, z graliśmy. Spartak Moskwa  – mistrz Rosji, gdzie była najlepsza wtedy liga w Europie, przyleciał samolotem. Byli wielki faworytem, a my się dobrze broniliśmy, wyprowadzaliśmy kontry i udało się” – wspomina Miozga.

Chorzowski zespół trzykrotnie wystąpił w prestiżowym, świetnie obsadzonym Turnieju Forda w belgijskim Genk. Był półfinał, ćwierćfinał, a w 2003 roku zwycięstwo, po finałowej wygranej z belgijski zespół T-Interim Borgerhout rzutami karnymi.

Kiedy były największe emocje?  Chyba dwukrotnie jesienią 2006, podczas turniejów Pucharu UEFA w Chorzowie.  12 października

Clearex  po fantastycznym spotkaniu przegrał ze Sportingiem Lizbona 3:4  i obie drużyny awansowały do zawodów półfinałowych.

8 grudnia, w ostatnim spotkaniu tej fazy Clearex, zremisował z belgijskim Action21 Charleroi 3:3.  Niestety, ten wynik spowodował, że w Final Four zagrali goście.

„Sama nazwa Sportingu robiła wtedy wrażenie, a jeszcze okazało się, że to pół reprezentacji Portugalii. Z Charleroi prowadziliśmy 3:1, a rywale w końcówce wycofali bramkarza. Przez trzy minuty byliśmy w turnieju finałowym. Rywale mieli w składzie Brazylijczyków, potrafili grać przez 35 minut na wysokim tempie. To wszystko były wyrównane mecze. Nie przejmowaliśmy się za bardzo, kto jest po drugiej stronie boiska” – śmieje się Miozga, który przyznaje, że jest w klubie od … zawsze.

„I kiedy trzeba pomóc, to zawsze jestem gotowy” – kończy.

Kto był w hali MORiS-u na tamtych spotkaniach ten wie, że było to coś niepowtarzalnego.