Powrót

Działo się w hali MORiS-u w sobotnie popołudnie

Szybka gra, mnóstwo goli, wiele kontrowersji – rozstrzygniętych zwykle na korzyść gości – sporo podbramkowych sytuacji i walka  do końca – tak wyglądał sobotni mecz CLEAREX-u Chorzów z bielskim Rekordem, zakończony wynikiem 5:7 (2:3)

Gdybyśmy w pierwszej połowie byli skuteczniejsi i mieli troszkę więcej szczęścia – wynik pewnie byłby zupełnie inny. Sam Roman Wachuła miał w tym czasie dwie wyśmienite okazje do zdobycia gola. W 19 minucie z konieczności doszło do zmiany w naszej bramce – kontuzjowanego Rafała Krzyśkę zastąpił Mateusz Bednarczyk.  W tym momencie przegrywaliśmy 2:3, co zapowiadało wielkie emocje po zmianie stron.

Sporo kibiców i pokaźna grupa dziennikarzy obejrzeli  widowiskowe 20 minut. Zaczęło się od niepotrzebnej straty piłki, co bielszczanie zamienili na czwarte trafienie.

W 24. minucie próbkę niebagatelnych umiejętności technicznych dał Adam Wędzony. Przyjął piłkę w powietrzu i po chwili bramkarz Rekordu wyjmował ją z siatki. Rywale wyprowadzali kontry, z którymi radził sobie Mateusz Bednarczyk, raz przy „wsparciu” poprzeczki.

Po sprytnie rozegranym przez Romana Wachułę rzucie rożnym do siatki trafił Sebastian Leszczak i było 4:4.

To był wstęp do nerwowej końcówki. Po raz pierwszy w tym spotkaniu na prowadzenie wyprowadził nas Maciej Mizgajski, niestety nie utrzymało się długo. Potem Bednarczyk obronił przedłużony rzut karny, podyktowany po dyskusyjnym faulu, ale w potwornym zamieszaniu piłkę przypadkowo wepchnął do naszej bramki Wachuła.

Szansę na wyrównanie miał Mikołaj Zastawnik, który nie wykorzystał „krótkiego” karnego po zagraniu ręką przeciwnika.

Graliśmy w ostatnich minutach z „lotnym” bramkarzem , co skończyło się – niestety – siódmym golem do naszej pustej bramki równo z końcową syreną.

Gra była w sobotę ostra. Trochę szkoda, że sędziowie nie reagowali na coś w rodzaju „wiatraka” wykonywanego rękami  przez jednego z przyjezdnych, podczas każdego starcia. Była też w końcówce kontra naszej drużyny, którą  rywale przerwali „kasując”  bez pardonu prowadzącego piłkę Mikołaja Zastawnika.

Słowa uznania należą się za to kibicom, którzy dopingiem wsparli nasz zespół.

W środę mamy ligowy przerywnik, bowiem podejmiemy FC Toruń w meczu 1/8 finału Pucharu Polski.