Obiecaliśmy emocje? I były!!! CLEAREX grał do końca
Warto przychodzić na mecze CLEAREX-u Chorzów do hali MORiS. Przekonali się o tym widzowie sobotniego meczu z Constractem Lubawa. Osiem goli, rzut rany, dwie czerwone kartki. Mało? 50 sekund przed końcem meczu przegrywaliśmy 2:4, a skończyło się 4:4. To jest futsal, to jest CLEAREX.
Trzeba przyznać, że pierwsza połowa należała do gości, którzy mieli więcej sytuacji podbramkowych. Ale my mieliśmy Rafała Krzyśkę. W 16 minucie było jednak 0:1, później kapitalnej okazji nie wykorzystał z bliska Przemysław Dewucki, a 12 sekund przed syreną Sebastian Leszczak doprowadził do wyrównania. Warto dodać, że chwilę wcześniej zablokował akcję rywali i poszedł do przodu, by sfinalizować kontrę.
Wszystko, co najważniejsze w tym meczu, miało miejsce po zmianie stron. W 26 minucie akcja ratunkowa Przemysława Dewuckiego zakończyła się czerwoną kartką dla niego i wykorzystanym rzutem karnym dla gości. Nie musieliśmy więc grać w osłabieniu. Piłkarze z Lubawy nie cieszyli się prowadzeniem zbyt długo, bo zaatakowaliśmy, dobre okazje mieli Wadim iwanow, Adam Wędzony i Krzysztof Salisz, wreszcie Mariusz Seget – leżąc – zamienił na gola dogranie Leszczaka .
Niestety, w odpowiedzi straciliśmy dwie bramki, jedną z akcji, drugą z rzutu wolnego.
Pięć minut przed końcem trener Mirosław Miozga wycofał bramkarza. Lotnym został Mikołaj Zastawnik i w 40 minucie huknął z daleka w samo okienko , zmniejszając stratę. 21 sekund później wyrównał Leszczak.
Goście sprawiali wrażenie leciutko zaskoczonych. W dodatku zostali osłabieni czerwoną kartką, kiedy w niesportowy sposób zatrzymany został szarżujący samotnie Maciej Mizgajski. W efekcie przez 12 końcowych sekund graliśmy w przewadze liczebnej, to było za mało czasu, by zdobyć jeszcze jednego gola.
Zremisowaliśmy, ale chyba nikt z kibiców nie żałował przyjścia do hali.
Za tydzień gramy w Białymstoku, a 21 grudnia podejmiemy Red Dragons Pniewy.