Powrót

Splot nieszczęśliwych okoliczności

Czerwona kartka dla naszego bramkarza Rafała Krzyśki, kontuzja Sebastiana Brockiego, strzał w poprzeczkę Szymona Cichego złożyły się m.in. na sobotnią porażkę 2:3 w Lubawie.

Gospodarze byli faworytem tego spotkania. Mieli się na nas rzucić od początku, tymczasem to Clearex pierwszy stwarzał sytuacje. Stwarzał, ale  ich nie wykorzystywał. Już w 2. minucie „oko w oko” w golkiperem rywala był Brocki., potem groźnie uderzył Przemysław Dewucki. Po kilku minutach w opałach znalazł się też Krzyśka, raz piłka odbiła się od słupka, ale w rewanżu Cichy kropnął w poprzeczkę.

W 11. minucie po rewelacyjnej kontrze podanie Cichego zamienił na gola Mykyta Mozheiko. Niestety, nie udało się tego wyniku utrzymać do przerwy.

Kluczowym momentem drugiej połowy (granej bez kontuzjowanego Brockiego)  i całego spotkania, była czerwona kartka dla naszego bramkarza w 25. minucie za interwencję rękami poza polem karnym. Nawet nie musieliśmy grać w osłabieniu, bo Tomasz Kriezel z rzutu wolnego od razu pokonał nierozgrzanego Mateusza Bednarczyka, który wszedł z ławki rezerwowych między słupki Mało tego, wkrótce gospodarze podwyższyli prowadzenie.

Od 29. minuty graliśmy z pięcioma faulami. Zaraz potem trener Andrzej Szłapa zadecydował o wprowadzeniu lotnego bramkarza, którym został Cichy. Zamknęliśmy Constract w iście hokejowym zamku i po przepięknej, koronkowej akcji obrona gospodarzy została rozmontowana, a Dewucki z piłką na głowie „wjechał” do ich bramki. Część strat została odrobiona.

Emocje, jak to bywa w meczach Clearex-u, rosły do końca, bo zespół z Lubawy miał jeszcze przedłużony rzut karny. A my mieliśmy Bednarczyka i wynik się zmienił. Niestety, nie zmienił się też po świetnej akcji naszego zespołu,  kapitalnego podania Mariusza Segeta w 39. minucie nikt nie zdołał „zamknąć” przed bramką rywali i skończyło się minimalną, pechową i chyba jednak niezasłużoną porażką.