Mnóstwo emocji, ale bez punktów
Pierwszy „domowy” mecz sezonu zapowiadał wielkie emocje, z racji odwiecznej rywalizacji z Rekordem. I emocje były, choć wynik końcowy trudno uznać za dobry.
Zaczęło się fatalnie, bo już w 3. minucie goście objęli prowadzenie, kiedy Mikołaj Zastawnik z bliska dopełnił formalności. Szansa na wyrównanie przyszła po kilkunastu sekundach. Za zagranie ręką jednego z bielszczan sędzia podyktował rzut karny. Niestety, w słupek trafił w tej sytuacji Przemysław Dewucki. To nie był koniec emocji w 3. minucie meczu, bo po uderzeniu Mariusza Segeta spod linii bocznej błąd popełnił bramkarz rywali i było 1:1.
Potem częściej atakowali przyjezdni, bardzo dobrze spisywał się jednak w naszej bramce Kacper Burzej. A miał co robić. Raz uratował go słupek, a w 15 minucie skapitulował po strzale Janiego Korpeli i rykoszecie.
W drugiej połowie tez wiele się działo. Po rozegraniu z rzutu rożnego wyrównać mógł Sebastian Brocki, piłka przeszła tuż obok słupka. Skuteczniejsi okazali się rywale, Sebastian Leszczak zamknął ich akcję przy słupku. Nasi odpowiedzieli świetnym rzutem wolnym Macieja Mizgajskiego, który na gola zamienił Szymon Łuszczek.
Rekord zaatakował, dwa razy goście obijali słupki naszej bramki, wreszcie po podaniu z rogu podwyższył prowadzenie Kamil Surmiak, a zaraz potem – też po kornerze – piątą bramkę dla bielszczan zdobył Artur Popławski.
Koszulkę lotnego bramkarza włożył po tej akcji Dewucki. To rozwiązanie niesie ryzyko straty gola i tak się, niestety, stało. Ostatecznie przegraliśmy to spotkanie 2:6. Za tydzień jedziemy do Bochni