Emocji, jak zawsze, nie brakowało
Przegraliśmy wyjazdowy sobotni mecz wysoko, ale wynik nie do końca oddaje to, co działo się na boisku. Na porażce zaważyły z pewnością dwa gole stracone w ciągu 13 sekund w drugiej połowie, brak skuteczności, szczęścia i dwie decyzje sędziowskie.
W pierwszej połowie oba zespoły miały okazje do zdobycia goli, tyle że gospodarze dwie swoje wykorzystali, choć było w tym trochę przypadku. Z naszej strony najbliżej pokonania golkipera lesznian był pare razy Sebastian Brocki, ale groźnie strzelali też Piotr Ćwielong i Aleksander Hartstein.
Po zmianie stron najpierw w słupek trafil Brocki, a w odpowiedzi Dougla s Ferreira. Chwila nieuwagi w obronie kosztowała nas stratę bardzo ważnych dwóch goli w krótkim czasie. Oba padły po strzałach z bliska.
Trener Rafał Krzyśka szybko wycofał bramkarza, lotnym został Przemysław Dewucki. Niestety, sędziowie chwilę potem nie zauważyli ewidentnego zagrania ręką jednego z rywali we własnym polu karnym. Wkrótce doszło do jeszcze bardziej kontrowersyjnej sytuacji. Wydawało się bowiem, że faulowany był Brocki, gwizdek arbitra milczał, gospodarze wyszli z kontrą, a zatrzymujący rywala Aleksander Hartstein został ukarany czerwoną kartką .
Wybroniliśmy się w dwuminutowym osłabieniu, a w 33. minucie kontaktowego gola zdobył Brocki. Potem jeszcze trafił z rzutu wolnego w stojącego w bramce zawodnika z Leszna, a Łukasz Borkowski obił słupek.
Drugą bramkę dla naszego zespołu wypracował przechwytem Mariusz Seget, a strzelił Brocki.
Atakowaliśmy, wydawało się, że zdążymy jeszcze odrobić stratę, tymczasem to przeciwnicy zmienili wynik. Najpierw do pustej bramki trafił Rajmund Siecla, potem własny strzał poprawił Douglas Ferreira i skończyło się 6:2.
W następnej kolejce podejmiemy w arcyważnym spotkaniu łódzki Widzew.