Dobry początek, kontuzja, porażka
Mieliśmy w sobotę dobre otwarcie, już w pierwszej połowie kontuzja wyeliminowała z gry Sebastiana Brockiego i ostatecznie przegraliśmy z Legia 3:7.
W 20. sekundzie wynik otworzył Dominik Jankowski, zaskakując bramkarza gospodarzy uderzeniem z ostrego kąta. Niestety, prowadzeniem cieszyliśmy się krótko, bo zasłonięty Kacper Burzej skapitulował po uderzeniu Rui Carlosa Pinto z dystansu.
Ponownie wyprowadził nas prowadzenie Sebastian Brocki płaskim uderzeniem w długo róg. Potem przewagę mieli rywale. Burzej obronił rzut karny bity przez Mariusza Milewskiego, dwa razy uratował ago poprzeczka, a do siatki trafił Andre Luiz, doprowadzając do wyrównania. W międzyczasie urazu nabawił się Brocki i już na boisko nie wrócił.
Mogliśmy schodzić do szatni prowadząc, bowiem Łukasz Borkowski został sfaulowany przez bramkarz Legii w sytuacji sam na sam (bez gwizdka sędziego),a po chwili potężne uderzenie Macieja Mizgajskiego wylądowało na słupku.
Drugą część lepiej zaczęli warszawianie, bo już w 18. sekundzie po wznowieniu gry z bliska zamknął ich akcję z bliska Luiz. Blisko wyrównania był Mariusz Seget, niestety, trafił w słupek. A później dwukrotnie skutecznie zakończył akcie legionistów Pinto i przegrywaliśmy 2:5.
W 30 minucie trener Rafał Krzyśka wycofał bramkarza, co wykorzystali rywale zdobywając po kontrze szóstego gola.
Nasi nie rezygnowali z walki o zmianę niekorzystnego rezultatu. Mieliśmy kilka dobrych sytuacji, wreszcie golkipera Legii pokonał z przedłużonego rzutu karnego Mizgajski.
Ataki i pressing naszej drużyny nie przyniosły więcej. Kolejne uderzenie Mizgajskiego z przedłużonego karnego obronił Tomasz Warszawski, a tuż przed końcem rywale ustalili wynik