Emocje były wielkie, zadecydowała końcówka
Na pewno nikt z widzów, którzy w niedzielne popołudnie zasiedli na trybunach hali chorzowskiego MORiS-u , nie żałował spędzonego tam czasu. Było 10 goli, plus jeden nieuznany, mnóstwo walki, szybkich akcji, strzałów, podbramkowych sytuacji.
Pierwsza, remisowa połowa, stanowiła przygrywkę do tego, co działo się po zmianie stron. Po dobrym, ofensywnym początku w wykonaniu naszego zespołu, przytrafiła się strata piłki, wykorzystana – niestety – przez rywali . Wyrównał Maciej Mizgajski , po pięknej akcji z Sebastianem Brockim.
Potem jeszcze Wadim Iwanow trafił w słupek naszej bramki, a Mizgajski równo z końcowa syreną pokonał bramkarza gości, tyle, że sędziowie gola nie uznali.
Drugą część otworzył strzałem z poprzeczkę Łukasz Biel, a w odpowiedzi słupek obił nam Arkadiusz Szypczyński. Zaraz potem drogę do siatki rywali znalazł Sebastian Brocki, ale z prowadzenia cieszyliśmy się bardzo krótko.
W 27. minucie padł dość kuriozalny gol dl a Clearex-u. Po dalekim wyrzucie Kacpra Burzeja naciskany przez Biela golkiper Dremana Serghei Burduja dotknął piłki i za chwilę wyjmował ją z bramki.
Przyjezdni ruszyli do odrabiania strat. Burzej wygrał pojedynek sam na sam, a za chwilę uratował go słupek. Skapitulował pięć minut przed końcem i znów był remis. W tym momencie mieliśmy na koncie już pięć fauli.
Kiedy po rozegraniu Mizgajskiego z rzutu wolnego Biel precyzyjnym uderzeniem zaskoczył Burduję, wydawało się, że jesteśmy blisko zdobycia kompletu punktów.
Końcówka należała jednak do gości, którzy zdobyli trzy gole. Nie pomogło nam wycofanie bramkarza, lotnym został Biel.
Przegraliśmy 4:6, a środę o 20.00 zagramy na wyjeździe w Piastem Gliwice.