W środę skuteczność była po stronie rywali
Atakowaliśmy niemal przez 40 minut i… przegraliśmy mecz. Bo zasady są proste – wygrywa ten, kto strzeli więcej goli. A skuteczniejsi w środę byli torunianie. Zagraliśmy w tym spotkaniu bez pauzującego za żółte kartki kapitana Szymona Łuszczka. Od początku nasi przystąpili do szturmu, oblegaliśmy bramkę gości, ale to oni po jednej z nielicznych akcji trafili w słupek.
Strzały Sebastiana Leszczaka, Mikołaja Zastawnika, Przemysława Dewuckiego i Mariusza Segeta zostały obronione przez golkipera rywali. W tym ostatnim przypadku piłka po interwencji zatańczyła jeszcze na poprzeczce. Tuż przed przerwą w opałach znalazł się Rafał Krzyśka, ostatecznie po 20 minutach wynik brzmiał 0:0.
Po zmianie stron napór CLEAREX-u trwał. Nadal bez efektu. Tymczasem torunianie w zamieszaniu pod naszą bramką dopięli swego i objęli prowadzenie. Od 26 minuty goście musieli uważać, bo grali z pięcioma faulami na koncie. Chwilę potem wydawało się, że musi paść wyrównujący gol, kiedy piłkę próbowali do siatki wpakować z bliska Dewucki i Leszczak. Nic to nie dało. Mało tego, nie upilnowaliśmy Marcina Mikołajewicza, zdołał oddać strzał i … było 0:2.
W 33. minucie nadzieję dał nam Leszczak, wykorzystując pewnie przedłużony rzut karny. Dwie minuty przed końcem spotkania trener Mirosław Miozga wziął „czas”, zadecydował o wycofaniu bramkarza, lotnym został Zastawnik. To rozwiązanie bywa niebezpieczne – tak się stało w środę – po uderzeniu przez całe boisko piłka wpadła do naszej pustej bramki.
Odpowiedział – jeszcze raz z przedłużonego karnego – Leszczak, ale na wyrównanie zostało dwie sekundy. To oczywiście było za mało.
W niedzielę, w kolejnym ligowym spotkaniu, zmierzymy się na wyjeździe z beniaminkiem LSSS Lębork.