Powrót

Fajny mecz w Bielsku-Białej, choć z kontrowersją

CLEAREX Chorzów przegrał na wyjeździe z Rekordem Bielsko-Biała 3:6 (2:3) w poniedziałkowym meczu 3. kolejki Futsal Ekstraklasy. To był fajny dla kibiców, emocjonujący mecz. Troszkę szkoda, że sędziowie nie zdecydowali się podyktować rzutu karnego dla naszego zespołu, po zatrzymaniu piłki ręką przed własną bramką przez Alexa Vianę, przy stanie 3:2 dla gospodarzy.

Rekord – Clearex  6:3 (3:2)

1:0 Paweł Budniak (6), 2:0 Michał Marek (8), 3:0 Oleksandr Bondar (12), 3:1 Maciej Mizgajski (15), 3:2 Sebastian Leszczak (16), 3: 3 Roman Wachuła (32), 4:3 Alex Viana (35), 5:3 Kamil Surmiak (35), 6:3 Michał Marek (40).

Clearex:  Rafał Krzyśka – Maciej Mizgajski, Roman Wachuła, Sebastian Leszczak, Przemysław Dewucki – Krzysztof Salisz, Adam Wędzony, Mikołaj Zastawnik,  Mariusz Seget oraz Szymon Łuszczek,

Pierwsza połowę zaczęliśmy od kąśliwego strzału Przemysława Dewuckiego, który sprawił spore kłopoty golkiperowi gospodarzy. Potem jednak częściej zatrudniany był Rafał Krzyśka. W 6 minucie wyszedł obronną ręką w sytuacji sam na sam, ale przy dobitce nic nie mógł zrobić. Bielszczanie wykorzystali nasze niezdecydowanie w obronie i podwyższyli prowadzenie. Odpowiedział na to dwoma obronionymi uderzeniami Sebastian Leszczak. Znów skuteczniejsi okazali się rywale i po rozegraniu z autu prowadzili już 3:0, a potem jeszcze naszego bramkarza uratował słupek.

Wydawało się, że jest po meczu. Tymczasem brzydki faul Artura Popławskiego na Przemysłąwie Dewuckim dał nam rzut wolny. Piłkę dograł z niego Roman Wachuła, Maciej Mizgajski  w swoim stylu uderzył z daleka i zdobył kontaktowego gola. A zaraz potem po jego kolejnej  „petardzie” nogę dostawił Leszczak i do przerwy przegrywaliśmy 2:3.

Po zmianie stron długo trzeba było czekać na groźną sytuację. Pierwszą stworzyli bielszczanie, Krzyśka obronił strzał z trzech metrów. Później po świetnym rajdzie i dograniu Adama Wędzonego uderzył z bliska na bramkę Rekordu Mariusz Seget. Blokujący to Alex Viana zatrzymał piłkę ręką i … graliśmy dalej.

Po kolejnej akcji naszego zespołu nic już nie stanęło na przeszkodzie, by zmienić wynik – Roman Wachuła zupełnie zmylił bramkarza Rekordu. Końcówka należała do gospodarzy, którzy w odstępie 14 sekund zdobyli dwa gole.

Trener Mirosław Miozga wziął „czas”, wprowadził lotnego bramkarza Mikołaja Zastawnika. Kilka razy zagroziliśmy co prawda  bramce rywali, ale też straciliśmy tuż przed końcem szóstego gola.