Mecz wart obecności kamer telewizyjnych
Obiecywaliśmy widzom kanału nSport+ wielkie emocje w środowy wieczór i słowa dotrzymaliśmy. Szkoda, że ten kosmiczny mecz skończył się remisem, bo do zdobycia kompletu punktów zabrakło nam dwóch sekund.
Równie dobrze w gliwickiej hali mogło paść dwa razy więcej goli, bo sytuacji ku temu było naprawdę sporo. Znów naprzeciw CLEAREX-u stanęła międzynarodowa drużyna. I to gospodarze objęli prowadzenie w 6. minucie. Wyrównał Adam Wędzony, który pokazał, że pressing może przynieść efekt. Odebrał piłkę Dasaievovi i nie dał szans Michałowi Widuchowi. Niestety z powodu kontuzji musiał opuścić boisko Przemysław Dewucki.
Chwilę potem po fantastycznym dograniu Sebastiana Leszczaka mógł dać nam prowadzenie Sebastian Brocki, jednak nie opanował piłki. Bramkę zdobyli za to rywale, a potem jeszcze z bliska w bramkarza Piasta trafił Wędzony.
Jeśli pierwsza połowa zapewniła emocje, to druga przyniosła była prawdziwym dreszczowcem.
Z naszej pustej bramki wybijali piłkę Sebastian Brocki i Adam Wędzony, potem sam na sam z golkiperem gospodarzy był Leszczak, wreszcie w 26. minucie niezwykłą akcją popisał się Mariusz Seget – biegł, biegł, biegł, biegł i w końcu płaskim uderzeniem zaskoczył Widucha.
Poziom nerwów wzrósł. Daniel Krawczyk był blisko zdobycia gola, w rewanżu Rafała Krzyśkę wyręczył słupek. Niestety, pozostawiony bez krycia Ixemad wpakował nam piłkę z bliska do siatki.
Od 32. minuty graliśmy z pięcioma faulami na koncie, na boisko wszedł z ławki rezerwowych młodzieżowiec Robert Rotuski i zmylił bramkarza po „bombie” odpalonej przez Brockiego.
Mało tego, Leszczak mocno rozpoczął akcję z autu i po rykoszecie Widuch skapitulował po raz czwarty. Prowadziliśmy 4:3.
Trener Piasta natychmiast wycofał bramkarza, do końca spotkania zostało pięć minut. Rozpoczęło się oblężenie naszej bramki, do szczęścia zabrakło nam dwóch sekund.