Pewność siebie, spokój, konsekwencja i trochę brazylijskiej techniki
Nasz zespół wygrał minimalnie sobotni mecz z Legią 2:1 (0:1). Kto oglądał to spotkanie ten wie, że powinno się skończyć dużo wyższym zwycięstwem Clearex-u, który atakował cały czas, którego nie podłamała strata gola i który strzelił tylko dwie, ale za to jakie piękne bramki.
Od pierwszego gwizdka sędziego było widać, że to nasz zespół nadaje ton grze. Tymczasem pierwsza akcja gości przyniosła im prowadzenie, po uderzeniu Pawła Tarnowskiego, który zaskoczył Rafał Krzyśkę. Od razu mógł na to odpowiedzieć Mariusz Seget, jednak tylko sprawdził mocowanie poprzeczki. Potem sytuacji do wyrównania mieliśmy wiele, bramkarz gości był bombardowany z bliska i daleka. Legia niemal cały czas się broniła, ale przed przerwą wyprowadziła trzy groźne kontry, które zatrzymał Krzyśka.
Drugą część spotkania warszawianie zaczęli nieco ofensywniej, a nasi zawodnicy złapali szybko trzy faule. Mecz zrobił się jeszcze ciekawszy. Kapitalnej sytuacji nie wykorzystał Mykyta Mozheiko, a po chwili z naszej pustej bramki piłkę wybił Maciej Mizgajski.
Z minuty na minutę nasza przewaga rosła, aż nastąpiło 76 sekund, które wstrząsnęły Legią. Najpierw brazylijskimi umiejętnościami technicznymi popisał się Przemysław Dewucki, zatańczył ze stołecznymi obrońcami, bramkarzem i wyrównał, a później Mariusz Seget przymierzył tak, że bramkarz rywali nie mógł nic zrobić, poza wyjęciem piłki z siatki.
Przeciwnicy ruszyli do natarcia, wycofali bramkarza, ale to Mizgajski miał najlepszą okazję do zmiany wyniku. Clearex wygrał 2:1.
Za tydzień w niedzielę gramy na wyjeździe z Dremanem Opole Komprachcice.