Działo się w hali MORiS-u
Pod względem poziomu emocji środowy mecz z Rekordem nie rozczarował na kibiców – zobaczyli cztery gole, dwa obronione przez Rafała Krzyśkę przedłużone karne, dyskusyjną czerwoną kartkę (dwie żółte) dla Szymona Łuszczka i mnóstwo walki przez 40 minut.
W pierwszej połowie więcej pracy miał nasz bramkarz. Poza przedłużonymi karnymi (pierwszy był takim tylko z nazwy, bo szósty faul był blisko bramki) poradził sobie jeszcze w kilku sytuacjach. My mieliśmy jedną dobrą okazję – po sprytnym odegraniu przez Przemysława Dewuckiego uderzył Łuszczek i golkiper bielszczan z trudem skierował piłkę na rzut rożny.
W 19. minucie kapitalną akcję Clearex-u zwieńczył pewnym strzałem Mykyta Mozheiko i do przerwy prowadziliśmy 1:0.
W przerwie ochłonąć od sportowych wrażeń pozwolił swoim występem katowicki raper Mycek.
Po zmianie stron Rekord zaatakował i przed naszą bramką zrobiło się gorąco. raz piłka odbiła się od poprzeczki, potem Łukasz Biel z bliska głową wyrównał, a Michał Marek dobił obronione przez Krzyśkę uderzenie.
Trudne chwile nasz zespół przeżywał broniąc się przez dwie minuty po drugiej żółtej kartce Łuszczka. Udało się. Okazje do wyrównania mieli Sebastian Brocki, Maciej Mizgajski (z rzutu wolnego) i Przemysław Dewucki.
Nie zdołali znaleźć recepty na Bartłomieja Nawrata. W końcówce graliśmy z lotnym bramkarzem (Dewucki), przydarzyła się strata i trzeciej bramki.
Teraz czas na regenerację i w sobotę podejmiemy Fit-Morning Gredar Brzeg w ostatnim tegorocznym meczu u siebie.