Powrót

Działo się w hali MORiS-u

Kiedy Przemysław Dewucki i Sebastian Brocki pięknymi trafieniami w ciągu 17 sekund 38 minuty doprowadzili do wyrównania, emocje w hali chorzowskiego MORiS-u sięgnęły zenitu. A już wcześniej nudno nie było. „Ech, zamieniłbym chętnie tego gola na trzy punkty” – podsumował Brocki.

Wiadomo było, że goście po dwóch porażkach z Rekordem i Constractem, przyjechali po wygraną. My też chcieliśmy zwycięstwa. Walki było więc mnóstwo przez bite dwie godziny, bo tyle w sumie trwał mecz. Przyniosło to efekt w postaci 10 żółtych kartek, w tym „podwójnej” dna zawodnika gości Marcina Mrówczyńskiego.

Futsalowe szachy – z elementami walki wręcz –  trwały na początku pierwszej połowy potem obie drużyny się rozkręciły.

Mieliśmy kilka dobrych okazji do objęcia prowadzenia, najlepszej nie wykorzystał Bartłomiej Sitko, zamykający akcję po podaniu Mykyty Mozheiko.

Goście odpowiedzieli strzałem w słupek Daniela Garcii.

Pechowa okazała się 16 minuta, kiedy po kontrowersyjnej decyzji sędziów (starcie o piłkę Sebastiana Brockiego z bramkarzem, wygrane przez naszego zawodnika) rywale wykorzystali przedłużony rzut karny.

Brocki z Mozheiko mogli na tę stratę odpowiedzieć jeszcze przed przerwą. Po zamianie stron Clearex przypuścił szturm na bramkę torunian – świetnych okazji nie wykorzystali Dewucki i Krzysztof Salisz. Mało tego, goście podwyższyli prowadzenie po płaskim uderzeniu Patryka Szczepaniaka.

Wtedy dali o sobie znać chorzowscy kibice. Dopingowali naszych piłkarzy, którzy zaatakowali, narażając się – co nieuchronne – na kontry przyjezdnych. Dwukrotnie w pozornie beznadziejnych sytuacjach uratował nas Rafał Krzyśka, raz jemu pomógł słupek.W rewanżu po kapitalnym strzale Szymona Cichego piłka odbiła się od stojącego na linii bramkowej Mozheiko.

W 37 minucie zawodnik gości Mrówczyński zobaczył drugą żółtą, a tym samym czerwoną kartkę. Osłabił swój zespół, a Maciej Mizgajski nie wykorzystał przedłużonego karnego.

Emocje w hali były ogromne, bo po chwili Dewucki kropnął niespodziewanie w okienko i przegrywaliśmy już tylko 1:2. A 17 sekund potem Brocki popisał się niewiarygodnym uderzeniem  z woleja spod linii bocznej, doprowadzając do remisu.

No i ostatnie sekundy zapewniły kibicom adrenalinę na resztę weekendu. Mogliśmy to spotkanie wygrać, ale i torunianie mieli swoje szanse. Potwierdziło się, że kiedy gra Clearex –  nie ma mowy o nudzie:)

Skończyło się podziałem punktów, za tydzień w sobotę gramy w Chojnicach z Red Devils.