Fantastyczne widowisko w hali MORiS-u Chorzów
Wyrównany, emocjonujący, świetny mecz, pełen zwrotów akcji, z 13 golami, obejrzeli w niedzielne popołudnie kibice w hali chorzowskiego MORiS-u. Do remisu, a nawet wygranej, z wyżej notowanym zespołem z Bochni zabrakło bardzo niewiele. Szkoda.
Nasi piłkarze walczyli o pierwsze punkty w tym sezonie. Zaczęli dobrze. Strzały Macieja Mizgajskiego i Marcina Grzywy zatrzymał bramkarz gości. W 8. minucie po faulu na Mariuszu Segecie sędzia podyktował rzut karny, a pewnym wykonawcą był sam poszkodowany. Kapitan dał nam prowadzenie, podwyższył je kapitalną bombą pod poprzeczkę Grzywa.
To był początek wielkich emocji. Pedro Pereira strzelił bramkę kontaktową, na którą błyskawicznie odpowiedział Sebastian Brocki. I to jak! Po długim podaniu Oskara Banasiaka przyjął piłkę na klatkę piersiową i z powietrza huknął nie do obrony.
Ostatnie minuty przed przerwą przyniosły odrabianie strat przez zespół z Bochni. Wyrównali, a potem, po pechowym rykoszecie od Dominika Jankowskiego, objęli prowadzenie.
Źle skończyła się pierwsza część, źle rozpoczęła druga, bo Sebastian Leszczak zdobył piątą bramkę dla przyjezdnych. Po chwili nastąpiła zmiana w naszej bramce, Banasiak zastąpił Maksym Kisielov.
Nasi się nie załamali, ruszyli do przodu i dopięli swego. Świetnym uderzeniem z dystansu popisał się Mizgajski. Kropnął od słupka tak, że golkiper rywali zdążył tylko spojrzeć. Po chwili nie zareagował po precyzyjnym, mocnym uderzeniu Brockiego z rzutu wolnego. I był remis 5:5.
Rywale wycofali bramkarza i szybko wyszli znów na prowadzenie. Na krótko, po szybką kontrę Clearex-u bezbłędnie sfinalizował Aleksander Hartstein. Wydawało się, że spotkanie skończy się podziałem punktów, kiedy 53 sekundy przed syreną Kamil Surmiak – znów przy grze w przewadze – wepchnął piłkę do siatki, zapewniając drużynie z Małopolski wygraną.
Liga przyspiesza i już w środę zagramy na wyjeździe z Jagiellonią.