Powrót

To jest właśnie Clearex

Nie szło nam w sobotnim meczu w Łodzi. Męczyliśmy się, marnowaliśmy seryjnie świetne sytuacje, przegrywaliśmy 0:3. I co? I wygraliśmy 5:3. To jest futsal, to jest Clearex Chorzów:)

W pierwszej połowie znów zabrakło nam skuteczności. Przemysław Dewucki dwa razy trafił w słupek bramki łodzian. Kilka razy nasi zmusili do interwencji bramkarza gospodarzy. Trzeba jednak przyznać, że więcej pracy w naszej bramce miał Kacper Burzej. Z wielu sytuacji wyszedł obronną ręką (a często – nogą). Skapitulował trzy razy i przeciwnicy prowadzili 3:0. Nadzieję na odrobienie strat w drugiej połowie dał nam w 18 minucie sprytnym uderzeniem Sebastian Brocki.

Po zmianie stron nasz zespół atakował, sytuacji do zmiany niekorzystanego wyniku było mnóstwo. Długo jednak nie potrafiliśmy znaleźć recepty na golkipera Widzewa. Brakowało też dokładność, czy szczęścia, jak w sytuacji Roberta Rotuskiego, kiedy piłka – nie wiadomo w jaki sposób – nie wtoczyła się do bramki rywali.

Wszystko zmieniło się w ostatnich pięciu minutach. Najpierw, po szybkim wznowieniu gry przez Michała Dubiela wreszcie drogę do siatki znalazł Brocki. Ten duet poszedł za ciosem kilkadziesiąt sekund później. Kontrę zainicjował Dubiel, skończył Brocki, doprowadzając do wyrównania.

Naszym było mało. Technicznym uderzeniem z rzutu wolnego dał nam prowadzenie Łukasz Biel. Gospodarze wycofali bramkarza, jakby nie wiedzieli, że mamy w składzie Mariusza Segeta. Efekt? Gol do pustej bramki i trzy punkty dla Clearex-u.