Powrót

Trudny mecz, duże emocje, ważna wygrana

Prowadziliśmy w Polkowicach już 4:1 w 35. minucie, a końcówka przyniosła czerwoną kartkę dla Rafała Krzyśki, przedłużony karny i dwa gole dla gospodarzy. Na szczęście skończyło się naszą przedświąteczną wygraną.

W meczu z Górnikiem wrócił do gry po kontuzji Sebastian Brocki. I to on pierwszy mógł zaskoczyć bramkarza rywali po jego będzie. Potem groźnie strzelali Mariusz Seget i Maciej Mizgajski, a Szymon Cichy trafił w słupek.

W 8. minucie dobrze ustawiony Szymon Łuszczek wykorzystał precyzyjne podanie Michała Dubiela i było 1:0 dla nas. Krótko potem Mizgajski w swoim stylu huknął z rzutu wolnego podwyższając prowadzenie.

Gospodarze odpowiedzieli po 11 sekundach, a przed przerwą mogli doprowadzić do wyrównania. Po przypadkowym zagraniu ręką Michała Dubiela sędzia zarządził przedłużony rzut karny i to z mniejszej odległości, niż normalnie. Rafał Krzyśka obronił zarówno pierwszy strzał, jak i dobitkę.

Drugą część otworzył Łuszczek strzałem w słupek. Potem mieliśmy mnóstwo okazji do podwyższenia wyniku. Przemysław Dewucki zatańczył z piłką i  bramkarzem, a rywali uratował stojący na linii bramkowej Radosław Karpiński. Golkiper Górnika Wojciech Wójtowicz obronił kilka solidnych uderzeń, wreszcie gospodarze popełnili błąd na swojej połowie, piłkę przejął Mariusz Seget, podął Mizgajskiemu i wynik brzmiał 1:3. Po chwili mocne rozegranie Łuszczka z rzutu rożnego zamienił na czwartego gola Dewucki.

Wydawało się, że mecz jest rozstrzygnięty, tymczasem w 36. minucie Krzyśka został ukarany czerwoną kartką, a dodatkowy przeciwnicy mieli przedłużony rzut karny.

Między słupkami stanął Mateusz Bednarczyk. Nie musiał interweniować, bo Lele spudłował. W kolejnej akcji Portugalczyk znów był blisko gola, tym razem trafił w poprzeczkę. Nasze liczebne osłabienie wykorzystał Dawid Biały, a po wyrównaniu sił na parkiecie – kiedy Górnik grał z lotnym bramkarzem – Radosław Karpiński zmniejszył straty gospodarzy do stanu 3:4.

W końcówce Bednarczyk wygrał pojedynek sam na sam z Michałem Bartnickim, bardzo aktywny w sobotę Seget posłał piłkę w słupek i skończyło się naszą wygraną 4:3.

Skromną, ale w pełni zasłużoną. Za tydzień w sobotę podejmiemy AZS UG Gdańsk.