Zmęczeni, ale szczęśliwi
Ostatni mecz kapitana Szymona Łuszczka w barwach Clearexu-u, ostatni – Rafała Krzyśki w roli szkoleniowca naszej drużyny, no i udany koniec sezonu dla zespołu. Tak było w sobotę po południu w hali chorzowskiego MORiS-u.
„Emocje sięgały zenitu. Ciężko powiedzieć, czy to były największe nerwy, jakie przeżyłem na boisku. Cieszę się, że się udało. To był mój ostatni mecz w Clearex-ie, więc tym bardziej się cieszę. Byłoby mi bardzo przykro, gdyby finał był dziś inny. Chcę zakończyć granie w drużynie, w której wszystko się zaczęło – czyli w Gwieździe Ruda Śląska. Powiedzieliśmy dziś sobie, że nie interesujemy się wynikiem meczu w Łodzi. Niezależnie od niego my musieliśmy wygrać. Skończyło się idealnie. Na pewno to nie było piękne widowisko. Więcej było walki w parterze niż czystej gry. Najważniejsze jednak, że wygraliśmy” – powiedział Łuszczek.
Wzruszenia nie ukrywał też trener Krzyśka.
„Wiedziałem, że Widzew podejdzie do swojego spotkania profesjonalnie, zagra na sto procent. Ale też mieliśmy lepszy bilans meczów z bezpośrednimi rywalami. Dlatego uważam, że nasze utrzymanie jest szczęśliwe, ale zasłużone. Powiedziałem chłopakom, że bez względu na wszystko, nie będę trenował zespołu w następnym sezonie. Chcę po prostu wrócić do bramki. Za dużo mnie to wszystko kosztowało. To był bardzo ciężki czas. W szatni stworzyliśmy nie drużynę, ale rodzinę. I to zaprocentowało utrzymaniem. Mam ogromny szacunek dla każdego zawodnika, który jest w tym zespole. To jest nieprawdopodobne, co oni zrobili. W lutym żartowaliśmy, że jeśli się utrzymamy, to będzie cud. I tego cudu dokonaliśmy” – podsumował szkoleniowiec.